Pamiętam kiedy odchodząc z rodzinnego domu, jedną z rzeczy która mocno mnie stresowała, było gotowanie i przygotowywanie posiłków. Moja mama wspaniale gotuje! Znakomicie gotowała też babcia. Druga babcia nadal świetnie sobie radzi w kuchni więc sami rozumiecie, że brak umiejętności gotowania, w momencie opuszczania rodzinnego gniazda, mógł być dla mnie stresujący.
Ilekroć próbowałam gotować, do kuchni wkraczała królowa gotowania – mama i zwracała uwagę, że cebulę lepiej pokroić w prawo a nie w lewo. Jakby była w tym jakaś różnica. Jako, że nie bardzo zgadzałyśmy się z mamą w kwestiach kulinarnych, nie dane mi było gotować od najmłodszych lat.
Po wyjściu z domu dopiero zaczęłam naprawdę zajmować się kuchnią i uczyniłam z niej swoje własne królestwo, które jest nim do dzisiaj. Kuchnia sercem domu, mawia starszyzna, i ja się z tym zgadzam. Każda domówka kończy się właśnie tam. Choć próbuję tłumaczyć gościom, że na kilku metrach kwadratowych jest mało wygodnie, to mimo to zawsze gromadzimy się w kuchni.
Odkąd zaczęłam pitrasić „na swoim” moje kulinarne zdolności przeszły ogromną metamorfozę. Okazuje się, że zamiłowanie do kuchennych rewolucji i kombinacji wyssałam z mlekiem matki i tym samym dzisiaj mogę pochwalić się przed rodziną porządnym, dwudaniowym obiadem z deserem. Zanim doszłam jednak do wprawy, minęły lata. Lata szperania w internecie, zapisywania przepisów mamy, babci, cioci, koleżanki, przeszukiwania półek sklepowych w poszukiwaniu inspiracji i tym samym ogrom straconego czasu, bo ciągle brakowało natchnienia.
Z biegiem czasu wypracowałam system, bez którego aktualnie nie funkcjonuję w kuchni. Planowanie posiłków na tydzień z góry to dla mnie czynność konieczna jak pranie czy samo gotowanie właśnie. Dzisiaj postanowiłam Was zaprosić i zachęcić do spróbowania planowania posiłków z wyprzedzeniem. W tym poście opowiem jak to wygląda u nas w domu (zakupy spożywcze i planowanie posiłków to nasz wspólny, małżeński obowiązek), co się sprawdza i z czego korzystamy na co dzień, aby ułatwić sobie to zadanie.
Po co, po co, po co?
Przede wszystkim dla oszczędności czasu.
Jest piątek. Wracam z pracy i jedyne o czym marzę to kanapa, kubek herbaty i dobra książka. Jest jednak pewna przeszkoda. Jeśli dzisiaj nie zrobimy zakupów, to jutro z samego rana, jedno z nas będzie musiało odpalić turbodoładowanie i pobiec po pieczywo, i kilka drobiazgów by zjeść śniadanie.
Powiecie, że można zjeść coś na mieście, ale dla mnie jest to czynność naprawdę sporadyczna. Jestem przyzwyczajona do domowego jedzenia i mój żołądek nie zawsze dobrze toleruje to, co zostało mu podane na zewnątrz. Co więcej – śniadanie to dla mnie posiłek obowiązkowy. Zanim wstałabym z łóżka i ogarnęłabym się do wyjścia to umarłabym już z głodu.
Zatem wypadałoby zrobić te zakupy. W drodze do sklepu masz milion zachcianek i tak naprawdę nie wiesz co byś zjadł. Następnie chodzisz pomiędzy półkami i szukasz inspiracji, która ewidentnie nie nadchodzi. Tym samym spędzasz w sklepie godzinę zamiast 15 minut. Wracasz do domu już tak głodny, że ledwo żyjesz, a na miejscu okazuje się że zapomniałeś ogórków do mizerii. Standard!
Planując posiłki oszczędzasz również jedzenie. Kupujemy produkty, które są niezbędne. Nie marnujemy składników, które okazały się niepotrzebne do danego dania, tylko wykorzystujemy na maxa to, co zostało kupione.
Robiąc zakupy raz w tygodniu, nie tylko oszczędzamy czas, ale również pieniądze. Nie chodzimy po sklepach i nie jesteśmy zasypywani toną promocji, marketingowych sztuczek i gratisów, za które tak naprawdę my płacimy! Na co dzień jesteśmy wyposażeni w gazetki, aplikacje z promocjami, towary przy kasie w super cenie. Ograniczając wizyty w sklepach spożywczych mamy większą kontrolę nad wydatkami zachciankami, które oczywiście są zawsze i to niekoniecznie zdrowe!
Jak to robić?
Zacznij od zasobów jakie posiadasz i zgromadź w jednym miejscu przepisy, z których chcesz korzystać.
Każdy z nas posiada wycinki z gazet, print screeny na telefonie, przepisy w smsach i w głowie! To, co posiadam w formie papierowej przechowuję w przepiśniku. Znajdziesz ich na rynku mnóstwo. Od czasu do czasu sieć sklepów Biedronka wypuszcza serię takich planerów. Nie musi to być jednak dedykowany planer. Może to być zwykły zeszyt, w który wkleisz wycinek lub zapiszesz jakiś przepis.
Korzystam z wielu przepisów internetowych, które zapisuje w osobnym folderze na komputerze. Od czasu do czasu je drukuję, ale zdarza mi się korzystać z aplikacji na telefonie, które przechowują różne pomysły na posiłki. Jako analogowe dziecko jednak niezbyt często korzystam z aplikacji. Zawsze boję się, że jeśli nie zapiszę w przepiśniku lub nie wydrukuję w formie papierowej to ten przepis zniknie. Z resztą wiele razy zdarzyło mi się, że strona na której przepis znalazłam, nie istnieje. Innym razem aplikacja z przepisami magicznie przestała działać. Tym samym przepis był i go nie ma!
Nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystywała mojego Bullet Journal do planowania posiłków. W swoim planerze posiadam dwie rozkładówki z naszymi ulubionymi potrawami. Najwięcej pomysłów zapisuję na obiady, bo to głównie planuję. Zapisuję również przekąski i śniadania, aby ciągle nie zjadać kanapek. Druga rozkładówka, którą posiadam jest podzielona na rodzaje obiadów – mięsne, rybne, wege i zupy.
Jak przestaje mi wystarczać to, co znajduje się w bujo, zaczynam grzebać w książkach kucharskich, swoim przepiśniku i przekopuję internet, w poszukiwaniu nowych smaków. Jak coś przypadnie nam do gustu to ląduje na liście potraw do spróbowania.
Układanie listy posiłków
Zakupy staramy się robić raz w tygodniu. Na bieżąco kupujemy pieczywo i świeże wędliny lub warzywa i owoce, które szybko się psują. Przed zakupami poświęcamy czas na zaplanowanie obiadów w tygodniu. Jestem w domu główną gotującą, ale Pusz (mój mąż) pomaga mi w wyborze smaków.
Menu staramy się układać w odniesieniu do ostatnich dwóch tygodni. Lubimy różnorodność dlatego zależy nam aby posiłki nie były ciągle powtarzalne. Jesteśmy typowo mięsną rodziną, co różnie przekłada się na kwestie zdrowotne. Z tego powodu w moim planowaniu muszą się znaleźć minimum 2 dni bez mięsa. Oboje pracujemy z domu, ale Pusz 3 dni pracuje w biurze. Pod tym kątem też planujmy posiłki. Kiedy mąż jest w domu to możemy zajadać się burgerami. Kiedy idzie do biura organizujemy obiad w takiej formie, która nada się do spakowania w pudełko – dania jednogarnkowe, sałatki.
Tak zaplanowane menu umieszczam na karteczkach samoprzylepnych, które z kolei lądują na moim planerze tygodniowym. Wszyscy zainteresowani mogą zapoznać się z rodzinnym menu na dany tydzień. Stosuję karteczki aby w każdym tygodniu nie drukować nowego planera. Ty, jeśli masz ochotę możesz planer uzupełniać, a listę zakupów wycinać.
Lista zakupów
Na podstawie tak opracowanego menu przygotowujemy listę zakupów. Najpierw robimy przegląd lodówki oraz szafek z tzw. suchym prowiantem i dopiero wtedy spisujemy, co musimy kupić. Na lodówce mam też magnes SHOPPING LIST z markerem, na którym zapisuję produkty, które się skończyły, a były naszym zapasem, jak np. kasze, mąki.
Teraz już spokojnie możesz się udać na zakupy!
Nie jesteś przekonany?
Zdarza mi się słyszeć, że takie planowanie zabija spontaniczność w kuchni. Jednak ja się o to nie obawiam. Odkąd planujemy posiłki, nasza dieta jest bogatsza w warzywa i zdrowe produkty. Ponadto menu układamy tak, aby zawsze było urozmaicenie i nowe smaki. Najważniejsze jest dla nas to, byśmy jedli zdrowo i różnorodnie, i ten sposób się u nas sprawdza.
Ponadto jeśli tym sposobem oszczędzamy czas, pieniądze i nie marnujemy jedzenia to mnie nie trzeba dłużej przekonywać.